piątek, 19 grudnia 2014

Czerwony sweterek


 
Święta zbliżają się wielkimi krokami a wraz z nimi porządki, szaleństwo zakupowe i gorączka kuchenna.
Mnie też to nie omija ale staram się jak mogę nie zapominać o rzeczach najważniejszych i o najbliższych mi osobach. 
Dlatego też w tym roku wszelkie świąteczne prezenty zamawiałam przez internet dzięki czemu mogłam poświęcić więcej czasu najbliższym.

No ale przecież to nie jest blog o moim życiu ale o pasji jaką są ręczne robótki (jakkolwiek by to nie brzmiało).

Dzisiaj czerwony sweterek, który powstał w czasie zimowych porządków a właściwie jesiennych bo śniegu i mrozów u mnie nie ma. Jest za to +20 stopni i piękne opady deszczu na przemian ze słońcem.

Przeglądając szafę zauważyłam, że w jednym ze swetrów zepsuł się zamek, co w takim przypadku robi większość normalnych ludzi?? Zgadza się - kupują zamek i wszywają.

A co robi szaleniec, dla którego drut jest przedłużeniem ręki? Pruje sweter i robi z niego inny sweter do którego nie trzeba wszywać zamka :)

Niestety zdjęcia pierwotnej wersji sweterka nie posiadam. W przypływie emocji i szaleństwa nie uwieczniłam go na fotografii :(

Obecnie sweterek prezentuje się tak:


Na początku powstał warkocz.


Następnie na okrągło powstawał dół swetra, rękawy oraz wykończenie przy dekolcie (ściągacz podwójny).

 Na ludziu prezentuje się w taki oto sposób.

Pozdrawiam serdecznie!



sobota, 13 grudnia 2014

Koszyczki dwa.

Obiecałam że będę częściej więc staram się jak mogę. 
W trakcie mojej nieobecności powstało kilka rzeczy więc czas na pierwsze dziergadełka.


Uwielbiam koszyczki i ich funkcję. Można w nich naprawdę zmieścić sporo pierdółek bez których żyć się nie da, a nie koniecznie są nam potrzebne. Ja tego mam pełno i zanim w moje ręce trafiło szydełko i papierowa wiklina walało się to po wszystkich szufladach, półkach i półeczkach. 


Teraz koszyczków przybywa a ja ciągle zachodzę w głowę jak ja mogłam bez nich żyć.

W koszyczkach wiklinowych trzymam kosmetyki i "cięższe" przedmioty, natomiast te szydełkowe cudeńka wykorzystuję jako przechowalnik na drobiazgi i saszetkowe kuchenne cuda (kisiele, galaretki, budynie itp.) leżą sobie na widoku, nie rażą oczu a przy okazji mam trochę więcej miejsca w kuchennych szufladach.


Czarny koszyczek usztywniony jest na górze drutem, żeby było "sztywniej".
 

Niebieski natomiast jest robiony z podwójnej włóczki "niebieskiej i czarnej" dzięki czemu jest bardziej sztywny i drucika nie potrzebował :)
 


Kicia wytrwale przeszkadzała mi w sesji zdjęciowej ale dzięki temu było mnóstwo zabawy :)
A u mnie ciągle bez śniegu a wieczorem około godziny 19 było +15 stopni na termometrze na podwórku.

Ja chcę śnieg, ściskam i ciepło pozdrawiam :)

środa, 10 grudnia 2014

. . .

Jakiś czas mnie nie było, ale postaram się już nie znikać na aż tak długo.
Na początku były wakacje i wyjazd za wyjazdem, później długo oczekiwana wizyta mojej kochanej chrześnicy, która spędziła z nami cały miesiąc. Było cudnie...

A podczas wrześniowego grillowania przypałętała się do nas mała kicia. Nieśmiało podchodziła a rzec by można, że się skradała. Była taka cudna i taka mizerna, że podjęliśmy decyzje o dokarmieniu maluszka.


Pochodziliśmy po sąsiadach, porozwieszaliśmy informację i odwiedziliśmy weterynarza. Kicia bezdomna nikt się po nią nie zgłosił, bez czipa itd. No nie mogliśmy jej tak wyrzucić więc ją przygarnęliśmy.
Teraz Piti bo tak ma na imię jest wesolutka i bardzo ją pokochaliśmy. Uwielbia mizianie i głaskanie. Doszła do siebie i robi się z niej piękna, rezolutna i charakterna kicia.



Ale żeby nie było to przez ten czas nie próżnowałam za bardzo, było trochę szydełka i trochę drutów ale o tym następnym razem.




LinkWithin